Błędy w testach na egzaminie brokerskim – część druga

Bijąc się w pierś

Pisząc o cudzych błędach powinno się zacząć od własnych. Błędy popełnia każdy z nas, bez wyjątku. Odsłuchując własne szkolenia, czytając własne artykuły, tudzież przeglądając testy egzaminacyjne nie raz i nie dwa łapię się za głowę stwierdzając pomyłkę, niedopatrzenie, czy błąd. Mając jednak świadomość tego, że błędy się trafiają możemy się przed nimi bronić. Na przykład oddając tekst artykułu daje go do sprawdzenia żonie (polonistka – zawsze wie lepiej!). Opracowując test sprawdzam pytania 3 razy (najlepiej w odstępstwie czasowym) lub daje ten test do sprawdzenia komuś innemu (chyba że już nie ma na to czasu, albo możliwości). Nie trzeba być jakoś super lotnym by wymyśleć własną metodykę korekty błędów. Jest to jednak możliwe tylko o ile fakt popełniania błędów dotrze do naszej świadomości. Jeśli nie dotrze, bądź dotrze ale z jakichś względów nie będziemy chcieli lub mogli się do tego przyznać (przykładowo z obawy o utratę pracy) – błędów nie będzie mniej. Problem zaś zacznie narastać. My zaś w końcu więcej stracimy, niż zyskamy. 

Statek, ładunek i fracht

Nie lubię być nazbyt krytyczny, ale z testami na egzamin brokerski nie jest dobrze. Kandydaci sami zauważają, że te same pytania mają inne odpowiedzi w poszczególnych edycjach testu. Precyzja pytań często pozostawia wiele do życzenia, nie wspominając już o zwykłych literówkach, błędach i innych drobiazgach. Weźmy przykładowo ostatni test z 7 czerwca 2022. Pytanie nr 13 (zestaw I), w którym czytamy: koszty awarii wspólnej pokrywane są w ramach: A/ ubezpieczenia casco statku, B/ polisy armatora w ramach klubu P&I, C/ instytutowych klauzul (Instytut Cargo Clause) typ B, D/ ubezpieczenie OC przewoźnika. Spróbujmy zatem odpowiedzieć na to pytanie powołując się na dostępną nam wiedzę. Jednym z głośniejszych przypadków awarii wspólnej było zablokowanie kanału Sueskiego przez kontenerowiec Ever Given w marcu 2021. Wtedy to ubezpieczenia morskie miały szanse przedostać się do mediów szerszym strumieniem. Śladem agencji Reuters zaczęły pojawiać się informacje o szczegółach ubezpieczenia kadłuba, ubezpieczenia OC w klubie P&I, czy ubezpieczeniu ładunku. Wtedy też można się było dowiedzieć, że istnieje instytucja awarii wspólnej, która obejmuje nie tylko wyrzucenie ładunku za burtę, ale również koszty ratowania tejże jednostki i jej ładunku. Co do sposobu podziału tychże kosztów mamy nasz art. 252 Kodeksu morskiego, który to stanowi w § 1. „Straty awarii wspólnej rozdziela się pomiędzy statek, ładunek i fracht w stosunku do ich rzeczywistej wartości w miejscu i czasie zakończenia podróży.” Wracając do pytania – z którego zatem ze wskazanych w odpowiedziach ubezpieczenia pokrywane są koszty awarii wspólnej? Odpowiadamy… ze wszystkich!!! Sama nazwa awaria wspólna oznacza wspólne ponoszenie kosztów przez: właścicieli ładunków (ewentualnie z ich polisy cargo), właścicieli statków (ich polisy H&M czyli casco statku), armatorów z ich polisy OC w klubie P&I, czy w końcu z OC przewoźnika. Na powyższe pytanie mamy wobec tego cztery prawidłowe odpowiedzi. Jednak zaznaczenie przez twórcę pytania odpowiedzi C/ (ubezpieczenie cargo) pozwala nam odtworzyć jego sposób myślenia. Otóż twórca pytań testowych miał na myśli koszty awarii wspólnej jedynie dla… właściciela ładunku (kontenerów). Zapewne wynika to z tego, że do prasy ubezpieczeniowej przedostała się informacja, że Hestia będzie pokrywać koszty awarii wspólnej ogłoszonej na Ever Given i to z polisy cargo kontenerów. Jednak szczegóły rozliczenia całości już do wiedzy twórcy pytania testowego niestety nie dotarła.

Budowa i… kipisz 

W tymże samym teście pytanie nr 27 brzmi: Ubezpieczenie budowlane CAR w ramach standardowego pokrycia nie obejmuje: A/ wad projektowych, B/ prób i testów, C/ szkód spowodowanych deszczem nawalnym, D/ szkód w zapleczu budowy. Skoro więc mówimy o jakimś standardzie to warto się wczytać w OWU firm ubezpieczeniowych, które to mogą być potraktowane jako wiodące na rynku. Zapewne twórca pytania miał takowe w ręku? I tak w ubezpieczeniach technicznych wiodącym ubezpieczycielem może być uznana Hestia (Ogólne Warunki Ubezpieczenia Ryzyk Budowlano-Montażowych z 24 września 2018r.). Przyglądamy się wyłączeniom i co widzimy? §22 Odpowiedzialność Ubezpieczyciela nie obejmuje: 2) szkód spowodowanych wadami projektowymi, 17) szkód powstałych wskutek przeprowadzania rozruchu oraz ruchu próbnego. Ponadto – jeżeli ktokolwiek zawierał takie ubezpieczenie wie również, że standard niejednokrotnie nie zawiera ochrony (w tym zwłaszcza kradzieżowej) dotyczącej zaplecze budowy. Ogólne warunki Warty? Bardzo proszę §8 ust 2 pkt 3) szkody spowodowane błędami projektowymi, zaś tak zwane „próby gorące” są wyłączone w ubezpieczeniu budowy (§24 ust 6, pkt 2), niechęć do zaplecza budowy widoczna tak samo. OWU PZU? Dokładnie tak jak Hestia. Czyli…co? Mamy co najmniej dwie (albo i nawet trzy) prawidłowe odpowiedzi?

Jaka zatem odpowiedz została wskazana jako prawidłowa? Zdaniem twórcy pytań testowych jest to odpowiedź B/ próby i testy. Czyli, że ubezpieczenie CAR nie obejmuje prób i testów. Jest to twierdzenie z gruntu prawdziwe (może poza Wartą są wprost wyłączone w OWU). Dlaczego jednak mówiąc o standardowym pokryciu uznano, że błędy projektowe (odp.A/) są nim objęte, choć w każdych OWU jest to jedno z pierwszych wyłączeń? Błąd, niedopatrzenie? Owszem można argumentować, że w standardzie monachijskim spotykamy pokrycie błędów projektowych w najbardziej podstawowej formie, to jest: gdyby błąd projektowy spowodował zniszczenie innego elementu (np.: źle zaprojektowany balkon spadł i uszkodził przybudówkę). Można ponadto twierdzić, że wyłączenie prób i błędów jest charakterystyczne dla CAR, gdyż tym się właśnie odróżnia od EAR (tam jest objęte). Jak jednak przyszły kandydat na brokera ma się domyśleć, że mówiąc o standardzie nasz twórca pytań testowych nie ma na myśli tego co można znaleźć na rynku, tylko coś o czym jemu tylko wiadomo i co on uznaje za standard? 

Miedzy nami armatorami

Ten sam test. Pytanie nr 44 brzmi: Pojęcia „przewoźnik morski” i „armator” dla działalności ubezpieczeniowej: A/ są tożsame, B/ armator jest pojęciem szerszym niż przewoźnik morskich, C/ przewoźnik morski jest pojęciem szerszym niż armator, D/ są to pojęcia mające całkowicie odmienne znaczenie. Według art. 7 Kodeksu morskiego armatorem jest ten, kto we własnym imieniu uprawia żeglugę statkiem morskim własnym lub cudzym. Przewoźnik morski zaś to przedsiębiorca podejmujący się za wynagrodzeniem przewieźć drogą morską ładunek lub pasażera i jego bagaż. To jasne, że zwykle uprawiamy żeglugę (jesteśmy armatorami) właśnie po to by przewozić ładunek lub pasażerów (jesteśmy równocześnie przewoźnikami), ale nie zawsze. Armatorem jest również ktoś kto organizuje wyprawę naukową, wycieczkę morską, szkoli uczniów, a nawet jest nim ktoś kto uprawia… piractwo morskie. Jaki stąd wniosek? Pojęcie armator jest pojęciem szerszym niż pojęcie przewoźnika (B/). Możemy się jeszcze zastanowić – czy od strony „działalności ubezpieczeniowej” ubezpieczenie przewoźnika różni się od ubezpieczenia armatora? Zapewne ubezpieczenie pasażerów liniowca to jednak inne ubezpieczenie niż członków wyprawy naukowej. Czyli różni się. Tymczasem nasz wspaniały twórca pytań testowych twierdzi, że są to pojęcia tożsame (A/). Co można powiedzieć na jego obronę? W wielu opracowaniach popularno-naukowych wskazuje się na ten błąd, uznając go za dość powszechny (pisze o tym prof. Władysław Górski w swoim podręczniku). Zapewne również patrząc na zbiór składki ubezpieczeniowej sytuacje, w których armator nie jest przewoźnikiem są wręcz niedostrzegalne. Paradoksalnie jednak na to pytanie źle odpowiedzieli by zwłaszcza ci, którzy znają się na ubezpieczeniach morskich. 

Błędy się zdarzają

Przygotowując słuchaczy do egzaminu brokerskiego już ponad 10 lat nie raz ciężko mi było wytłumaczyć skąd dany błąd mógł się wziąć i jak to się stało, że się pojawił. Byli też tacy, którzy szczerze wierzyli w nieomylność twórcy pytań testowych i uważali, że to ja nie mam racji. Jeden ze słuchaczy stwierdziła nawet, że powinienem się cieszyć, że są błędy, bo dzięki temu każda edycja zbiera od kilku do nawet kilkudziesięciu kursantów i mam co robić. Gdyby testy były łatwe i bezbłędne nikt nie chodziłby po jakichś głupich kursach przygotowawczych, tylko sam by siadł i się przygotował. Są też tacy, którzy zauważywszy wadliwe pytanie już myślą o potencjalnym odwołaniu od wyników egzaminu. Czy jednak takie dowołanie ma szanse powodzenia? Pewnie jakieś szanse ma. Wszystko rozbija się o to czy twórca pytań testowych jest w stanie przyznać się do błędu. Z tym zaś bywa różnie. Tym nieomylnym wypada jedynie życzyć zdrowia, bo dobre samopoczucie już mają… z natury. 


Opublikowano

w

przez

Tagi:

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kategorie
Archiwa
Ostatnie wpisy

Newsletter – formularz zapisz się

 

Jeśli chcesz być informowany o nowych artykułach na blogu – zapisz się do newslettera