Doradca to taki ktoś, kto na pytanie „która jest godzina” weźmie nasz zegarek, powie nam która jest godzina i jako zapłatę… weźmie nasz zegarek!
W teorii ekonomii przyjmuje się nieraz, że każdy uczestnik obrotu dokonuje transakcji posiadając pełną wiedzę na temat całej oferty rynkowej, na temat zasad obowiązujących na rynku oraz, że zasady te w pełni akceptuje i przestrzega. Jest to założenie czysto teoretyczne i łatwe do obalenia dla każdego, kto posiada jakiekolwiek doświadczenie życiowe. Można wręcz zaryzykować twierdzenie dokładnie odwrotnie tj. że każda transakcja przebiega w warunkach braku wiedzy kontrahentów na temat rynku, nieznajomości praw rządzących transakcją oraz co dla nas najistotniejsze, że ze względu na chęć maksymalizacji pozytywnych bodźców ekonomicznych kontrahent nie zamierza (czyniąc to w sposób podstępny lub być może nawet przestępczy) przestrzegać zasad transakcji. Zarówno jedno jak drugie założenie jest pewnie błędne, zaś nasze działanie znajduje na ogół swoje miejsce pomiędzy tymi dwoma skrajnościami. Reasumując – oznacza to, że nie przestrzegamy w pełni zasad, ale pewnie też ich totalnie nie negujemy.
Zachowanie nasze tłumaczy zjawisko oportunizmu, który należy rozumieć jako przebiegłe dążenie do realizacji własnego interesu. Przyjmuje ono na ogół formy subtelne – takie jak podstęp, przemilczenie jednak bywa też i rażące np. : kłamstwo, oszustwo, kradzież. Najczęściej oportunizm odnosi się do informacji, która jest przekazywana w postaci zniekształconej lub celowo zmienionej. Jest on wtedy odpowiedzialny za naturalną lub sztuczną asymetrię informacyjną.
Podatność na zachowania oportunistyczne jest podobno cechą narodową. Można tę prawidłowość dostrzec porównując kraje o podobnie wysokim poziomie gospodarczym, ale o zupełnie innej kulturze. Weźmy choćby Stany Zjednoczone oraz Japonię. Ilość procesów sądowych wynosi w Japonii około 500 tyś. rocznie. Jest to 50% tego, co w samej tylko Kalifornii. W przeliczeniu na mieszkańca na jeden proces w Japonii przypada ich aż dwadzieścia w Stanach Zjednoczonych. Naturalnie mniejsza i to wielokrotnie jest też liczba prawników – zresztą w sposób sztuczny ograniczana (tylko 500 osób rocznie przychodzi łącznie do wszystkich prawniczych zawodów). To wszystko wynika z faktu, że Japończycy przywykli przestrzegać zasad i to nie tyle zasad prawa, ile zasad harmonii. Źle oceniane społecznie jest więc każde zachowanie tak pojętą społeczną harmonię naruszające. Ależ wyrafinowane, czyż nie!
A jak to wygląda w naszej pięknej ojczyźnie? Musze się w tym miejscu przyznać, że przywiozłem z dalekich krajów pewną nietypową chorobę i nie jest to bynajmniej „gorączka filipińska” tudzież inna wysypka. Mianowicie nabyłem nawyku zatrzymywania się i przepuszczania pieszych na przejściu zwanym popularnie „zebrą” (tu nie jestem pewien czy od nazwy zwierzęcia czy od słowa żebrać). Choroba ta manifestuje się bezwarunkowym odruchem hamowania na widok pieszego na pasach, co wprawia jadących za mną kierowców w istny szał. Problem leży w tym, że tenże mój odruch jest śmiertelnie niebezpieczny. Pieszy widząc stojący przed nim pojazd może przypadkiem poczuć się bezpiecznie i może mu się zechcieć przejść na drugą stronę, gdy tymczasem wszyscy podenerwowani moim psim (od psów Pawłowa) odruchem kierowcy będą nerwowo i agresywnie przeciskać się po obu stronach unieruchomionego przeze mnie pojazdu. W tych warunkach potracenie naiwnego pieszego jest nieuchronne. A któż jest jego rzeczywistym sprawcą? Ano, nikt inny, tylko ja sam!
Z przestrzeganiem zasad jest u nas, wobec powyższego raczej kiepsko i to nie tylko w dziedzinie ruchu drogowego. Można zadać pytanie – skąd się bierze takie podejście w naszym narodzie. Być może stąd, że zawsze w naszej historii musieliśmy jakoś umieć sobie radzić. Tu trochę oszukać jednego okupanta, tu zrobić w konia drugiego, a czasem wykazać się chytrością, sprytem, przedsiębiorczością i wyprzedzić innych w zdobywaniu doczesnych dóbr. Wprawdzie najchętniej oszukujemy anonimową instytucję typu bank, firma ubezpieczeniowa, pośrednik nieruchomości, urząd skarbowy ale przecież jak się wystawi inny leszcz, to czemuż go nie wydusić?
Powoli zaczynamy też pewnie rozumieć, że w tym szlachetnym „janosikowym” zapale potrzebujemy czyjejś fachowej wiedzy. Czasy „złotej rączki” czyli specjalisty od wszystkiego tj.: budownictwa, leśnictwa, szkolnictwa, ogrodnictwa, medycyny i prawa chyba powoli już przemijają. Pragnąc z oportunistycznych względów uzyskać od ubezpieczyciela możliwie duże odszkodowanie z tytułu naszej szkody będziemy musieli skorzystać z usług profesjonalnego doradcy, adwokata, kancelarii odszkodowawczej czy brokera. Bo i przeciwna strona pewnie nie jest wolna od oportunizmu.
Jest tylko ten jeden mały problem z zatrudnieniem doradców – zegarka, tego… zegarka nam żal!
Dodaj komentarz