Zwrot nawiązki od ubezpieczyciela OC

Niemieccy prawnicy mają takie powiedzenie: „Kein Zivilist, kein Jurist. Szukając tłumaczenia bardziej ładnego niż dokładnego możemy powiedzieć: „Nie znasz prawa cywilnego, to znaczy że nie znasz prawa w ogóle”. Pojawia się zatem pytanie, a dlaczegoż to prawo cywilne jest takie ważne – choć innych gałęzi prawa mamy co najmniej kilkanaście, czy to w obrębie prawa prywatnego (np.: rodzinne, pracy), czy to w obrębie prawa publicznego (np.: konstytucyjne, administracyjne, karne)? Prawo cywilne jest ważnie między innymi z tego powodu, że znajduje zastosowanie we wszystkich innych dziedzinach prawa. Obojętnie czy mówimy o prawie pracy, prawie administracyjnym czy jakimkolwiek innym – w sprawach nieuregulowanych zwykle znajdują zastosowanie zasady prawa cywilnego. Prawo cywilne daje kościec wszystkim dziedzinom prawa (choćby w zakresie zasad zawierania umów, czy zdolności do czynności prawnych). Dlatego prawnicy specjalizujący się w innych dziedzinach chcąc czy nie chcąc muszą prawo cywilne znać i się nim posługiwać.

Karać, ale i naprawiać

Tak samo dzieje się w przypadku prawa karnego. Również i ta gałąź prawa (choć może się to komuś wydać dziwne) nawiązuje do prawa cywilnego. Owszem prawo karne skupia się na oskarżonym i na jego osądzeniu i ukaraniu, jednak już dawno zauważono, że przy tym wszystkim nie można zapominać o poszkodowanych. Często sprawa karna się przedłuża, tymczasem konsekwencje czynu karalnego narastają. Poszkodowany nie może choćby z powodów materialnych zaspokoić swoich podstawowych potrzeb. Proces cywilny mający zakończyć się należnym odszkodowaniem też musi potrwać i o ile odpowiedzialny nie ma ubezpieczenia, wcale nie gwarantuje jego szybkiej regulacji. 

Powyższe argumenty doprowadziły do zmian zarówno w procedurze jak i w materialnym prawie karnym. Obecnie sąd karny posługuje się również cywilnoprawnym oprzyrządowaniem podczas prowadzenia sprawy. Pierwszym takim narzędziem jest obowiązek naprawienia szkody (przy uszkodzeniu ciała – zapłaty zadośćuczynienia). Jeszcze całkiem niedawno uważano naprawienie szkody w sprawie karnej za element kary. Przykładowo – odbywając karę pozbawienia wolności, osadzony pracował i spłacał swój dług wobec poszkodowanego. To samo gdy pozostawał na wolności – bez regulacji długu nie mógł liczyć na zatarcie skazania. 

Z czasem jednak perspektywa zaczęła się zmieniać przemieszczając się jeszcze bliżej poszkodowanego. Obecne brzmienie kodeksu karnego traktuje naprawienie szkody jako narzędzie restytucji słusznych roszczeń ofiary przestępstwa, a nie element kary dla sprawcy. Restytucja winna nastąpić jak najszybciej by skutki czynu karalnego nie narastały. Dlatego zdecydowano się na system kaskadowy. Pierwszym jego stopniem jest nawiązka, drugim odszkodowanie (zadośćuczynienie przy szkodzie na osobie), przy czy obie te formy orzekane w procesie karnym i w trzecim – znowu to samo odszkodowanie lub zadośćuczynienie, ale orzekane już w normalnym postępowaniu cywilnym.

Nawiązka – kara, czy odszkodowanie?

Charakter nawiązki jest najmniej zrozumiały dla przeciętnego adresata norm prawnych. Nawiązka wydaje się być czymś zbliżonym do kary grzywny. Takie jej rozumienie wynika z tradycji oraz regulacji zawartych w starych kodeksach karnych (czy to z 1932, czy 1969r). Tam nawiązkę orzekano na przykład przy czynach o charakterze chuligańskim, czy przy niezgodnym z prawem wyrębie drzewa w lesie. Jej dwoisty represyjno-odszkodowawczy charakter pojawił się już w regulacji kodeksu karnego z 1997 roku, choć już wtedy zaczęły się pojawiać poglądy o konieczności rezygnacji z traktowania nawiązki jako środka represji. W znowelizowanym w 2015 roku kodeksie karnym uwzględniając jego systematykę i tytuł rozdziału Va, należałoby nawiązce przypisać przede wszystkim kompensacyjny (odszkodowawczy) charakter. Choć i nie brak silnych argumentów świadczących o wspomnianej dwoistości (charakter penalny ma na przykład nawiązka na rzecz Skarbu Państwa zamiast przepadku mienia z art 44 §3 kk, czy nawiązka z art 47 kk). Oznacza to, że w celu określenia charakteru nawiązki fundamentalne znaczenie ma wskazana przez sąd podstawa prawna jej orzeczenia. Nawiązka ma charakter wyłącznie kompensacyjny jeśli jest orzekana na podatnie art 46 § 2kk. W innych zaś przypadkach może takiego charakteru nie mieć.  

Nawiązka a ubezpieczenie?

Chcąc jednoznacznie określić miejsce i rolę nawiązki w związku z ubezpieczeniami (w tym zwłaszcza komunikacyjnymi) trzeba zrozumieć idee wspomnianego systemu kaskadowego pokrywania szkód. Nawiązką jest jego pierwszym elementem. Nawiązkę (zgodnie z art 46 §2 kk) orzeka się wtedy gdy nie jest jeszcze znany rozmiar doznanych uszczerbków. Znany jest za to poszkodowany i fakt istnienia szkód. W takim przypadku sędzia w procesie karnym zamiast czekać aż uszczerbek na zdrowiu czy na mieniem zostanie prawidłowo określony przez biegłego może samodzielnie przyznać coś w rodzaju ryczałtu odszkodowawczego. Czyli – pierwszą, szybką płatność na poczet przyszłych odszkodowań lub zadośćuczynień (wyłączone są jedynie renty). Dotyczy to również zadośćuczynienia z powodu śmierci osoby bliskiej.

W sytuacji gdy rozmiar szkody (krzywdy) jest już w toku procesu karnego dobrze rozpoznany wchodzi w rachubę drogi stopień naprawienia (to jest art 46 §1 kk). Wtedy sąd karny może orzec obowiązek naprawienia szkody lub wypłaty pełnego zadośćuczynienia. Jednak na tym sprawa się zwykle nie kończy przepis art 46 §3 kk pozwala bowiem poszkodowanemu niezależnie od drogi karnej skorzystać z drogi cywilnoprawnej. Może się przecież okazać, że sąd karny tkwiąc bądź co bądź w innej gałęzi prawa nie do końca potrafi prawidłowo ocenić wszystkie aspekty szkody lub krzywdy. Droga karna nie zamyka poszkodowanemu prawa do dochodzenia odszkodowania lub zadośćuczynienia w procesie cywilnym. Dopiero prawomocne orzeczenie sądu cywilnego zakończy całą ścieżkę kompensacji szkód.  

Nawiązka a zadośćuczynienie od ubezpieczyciela

Jak jednak w całym tym procesie kompensacji szkód ma się odnaleźć ubezpieczyciel (najcześciej komunikacyjny)? Ten co do zasady ma wypłacić odszkodowanie lub zadośćuczynienie (nie wspominając o świadczeniach z innych tytułów). Sprawa jest dość prosta w ostatnim przypadku gdy poszkodowany ma w ręku prawomocne orzeczenia sądu cywilnego. Takie orzeczenie jest wiążące dla ubezpieczyciela zarówno co do faktu przypisania odpowiedzialności sprawcy jaki i rozmiaru naprawienia szkody lub zadośćuczynienia. Nie ma też większych problemów ubezpieczeniowych z orzeczeniem sądu karnego dotyczącym obowiązku zapłaty odszkodowania lub zadośćuczynienia. To też płaci zwykle ubezpieczyciel, gdyż sprawca nader rzadko dysponuje takimi możliwościami finansowymi. Nawet jeśli istnieje ryzyko podwyższenia tychże świadczeń w procesie cywilnym ubezpieczyciel dokona stosowanej dopłaty i zamknie sprawę. 

Dużo większym problemem jest jednak nawiązka. Tu bowiem ubezpieczyciele ciągle nie potrafią przełknąć, że już dawno nie ma ona charakteru represyjnego, a jedynie kompensacyjny (zwłaszcza gdy jest orzekana na podstawie art 46 §2 kk). Jeśli sprawca zwróci się o jej refundacje ubezpieczyciele zwykle odmawiają mimo orzecznictwa Sądu Najwyższego (np.: sygn. akt III CZP 31/11), publikacji Rzecznika Finansowego i dość jednoznacznego stanowiska doktryny prawa. Jest to zachowanie raczej nie wynikające z prostego braku wiedzy (komentarze do kodeksu karnego są przecież powszechnie dostępne). Zakładam, że jest to element strategii. Chodzi o to by wiedza o możliwości otrzymania zwrotu nawiązki nie stała się powszechna.

Czy poszkodowany dostanie podwójnie?

Problem rozliczenia nawiązki narasta gdy wcześniej wypłacono odszkodowanie lub zadośćuczynienie. Ubezpieczyciel stwierdza wtedy zgodnie z prawdą, że nawet gdyby uznał jej kompensacyjny charakter, to nie ma już z czego tejże nawiązki zwrócić – bo wszystko już zapłacił. Co gorsza sprawca zaś ma termin na zapłatę naznaczony mu przez sąd. Czy sprawca ma w takim przypadku zapłacić wiedząc że nie odzyska nawiązki, czy też nie płacić narażając się na sankcje sądu karnego? Zapewne racjonalnie wybierze rozwiązanie pierwsze co oznacza, że poszkodowany otrzyma zarówno świadczenie odszkodowawcze od ubezpieczyciela jak i nawiązkę od sprawcy. Co dalej w takiej sytuacji? Czy poszkodowanemu należą się oba te świadczenia, czy też nie? Czy jest może bezpodstawnie wzbogacony? Zasadniczo zadośćuczynienie należy się poszkodowanemu tylko raz, niestety konstrukcja z art 405 kc (bezpodstawne wzbogacenie) raczej średnio się przyda, jako że tytuły prawne do obu tych wypłat istnieją. Może się nawet okazać, że poszkodowany zyska prawo do podwójnej wypłaty. 

Zwrot nawiązki dla sprawcy

O ile zadośćuczynienie nie zostało jeszcze zapłacone ze zwrotem dla sprawcy nie powinno być kłopotu. Co jednak gdy zapłata już nastąpiła? Osobiście stoję na stanowisku, że ubezpieczyciel w takim przypadku powinien zwrócić sprawcy zapłaconą nawiązkę i to mimo już wypłaconego odszkodowania lub zadośćuczynienia. Ubezpieczyciel jest fachowcem w kwestiach odszkodowawczych. Wiedząc, że jest prowadzone postępowanie karne ma obowiązek poinformować strony o sposobie i zasadach wypłaty świadczeń. Uprzedzając poszkodowanego, że to sprawca będzie regulował nawiązkę ma prawo potrącić ją z zadośćuczynienia. Zapłata nawiązki przez sprawcę i przesłanie dowodu ubezpieczycielowi powinno spowodować zwrot kwoty. Brak kontroli nad regulacją świadczeń odszkodowawczych nie może obciążać ani poszkodowanego, ani sprawcy – jest to tylko i wyłącznie błąd ubezpieczyciela i za to musi on zapłacić. Na pocieszenie można jedynie dodać, że nawiązki nie są zbyt wysokie zwłaszcza w porównaniu do zadośćuczynień i ubezpieczyciel raczej z tego powodu nie zbankrutuje. Bardziej go zapewne zaboli plama na honorze i urażona duma. 


Opublikowano

w

przez

Tagi:

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kategorie
Archiwa
Ostatnie wpisy

Newsletter – formularz zapisz się

 

Jeśli chcesz być informowany o nowych artykułach na blogu – zapisz się do newslettera